Dziś imieniny Anki, zaczną się zimne wieczory i ranki, ale jest środek lata, świat w zieleni i złocie, wszystko pachnie, szumi i śpiewa. Wczorajszy koncert Turnaua na Jarmarku Jakubowym w Szczecinie był takim symbolicznym przełomem lata. Wiatr huczał w mikrofonach, a tłum ludzi śpiewał "...lecz pamiętaj naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca...". Piosenki Turnaua są zawsze pełne poezji, magii, ciekawych brzmień, cudownego humoru. Nikt nie potrafi tak naśladować Mistrza Grechuty, ale zaśpiewać jak Karpiel-Bułecka to dopiero wyczyn! Na Jarmarku jak zwykle szukałam inspiracji, pomysłów, pięknego rękodzieła, twórców pełnych pasji, wewnętrznej energii. Dominowały decoupage, filcowanie, ceramika, naturalna biżuteria, chleby, miody, wina. Czerwony wytrawny cabernet z Winnicy Turnau, mmmmm.....polecam! Wypatrzyłam ciekawe połączenie szarego filcu z bursztynem, zachwyciły mnie też miniaturowe cudeńka z koronki klockowej oraz broszki i zawieszki w kształcie liści, precyzyjnie odwzorowane w metalu. Ludzie, którzy tworzą tak piękne rzeczy muszą być równie piękni w swoich wnętrzach. Tylko żal, że rzadko mogą się utrzymać ze swojej sztuki. Ale mam wrażenie, że z roku na rok rośnie zainteresowanie rękodziełem, dawnymi rzemiosłami, tradycyjną kuchnią, kontaktem z naturą. Ludzie chcą być bliżej przyrody, chcą żyć zdrowiej, wolniej i przyjemniej.
Moje poczynania robótkowe są niewielkie, całą winę zrzucam na malowanie mieszkania, które sobie na wakacje zafundowałam. Od dwóch tygodni sprzątam, sprzątam i ... sprzątam. Zrobiłam trzy kolejne motylki z lnianej nici i cztery kolorowe oraz trzy decoupagowe drobiazgi.

Słoik kawowy z mieloną kawą, bo przerzuciłam się z rozpuszczalnej na tzw. sypaną, wiaderko cynowe, bo chciałam sprawdzić jak będzie wyglądał na nim wzór bez podkładu z farby i skrzyneczka po truskawkach w serduszka dla sąsiadki, na kuchenne drobiazgi. Miałam w planach zrobić decoupagowy obraz, zbierałam serwetki o podobnej kolorystyce i tematyce, próbowałam, układałam, chciałam, żeby wzory się przenikały, przechodziły jedne w drugie, tworzyły taki swoisty colage. Ale nie, nie podobało mi się, nic nie pasowało do siebie i do płaskiej powierzchni. Dałam sobie spokój, może kiedyś do tego wrócę. Naturalna kompozycja kamieni na plaży jest wzorem idealnym, gdybym mogła ją odtworzyć w jakiś sposób, powstałby niesamowity obraz. A może zrobić obraz z kamieni?
Mało kto wie, że na plażach Bałtyku można bez trudu odkryć w piasku liczne skamieniałości ramienionogów, liczą sobie setki milionów lat, a ich znalezienie za każdym razem sprawia mi ogromną przyjemność. Plaża w Łukęcinie, cicha i spokojna, jest miejscem wspaniałych geologicznych poszukiwań i nie tylko...:) Pozdrawiam słonecznie, wakacyjnie, zielono!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz