Idzie jesień wielkimi krokami, choć wrzesień wciąż ciepły i piękny. Poprzedni weekend spędziłam nad Drawą, na bindudze, na biwaku, przy ognisku do późnej nocy. W gronie starych dobrych przyjaciół i przy starych harcerskich i rajdowych piosenkach "...ciche dźwięki gitary pozwalały płonąć ognisku...". Wróciły znów te najpiękniejsze wspomnienia, teksty piosenek dawno zapomnianych wracały z zakamarków pamięci, las szumiał, pachniał dym i było wspaniale!
Natomiast ostatni weekend bawiłam się na polsko-amerykańskim weselu, na południu Polski. Długa podróż przez pół Polski z pięknymi jesiennymi widokami, klucze ptaków, na polach sarny i żurawie, pożółkłe pola kukurydzy, całe łany nawłoci, wrzosów i rudziejących traw. Ciepły wrzesień to chyba najpiękniejszy miesiąc roku.
Zrobiłam na zamówienie naszyjnik z ciemnych bursztynów. Wisiały sobie wcześniej na zwykłej żyłce, a teraz na pięciu lnianych sznureczkach nabrały zupełnie nowego wyglądu.
Czas zacząć jesienno-zimowe robótki, z grubych miękkich włóczek, otulacze, ocieplacze, szale i poncha na grubych drutach, aaaaaaa, to lubię najbardziej:)
Pozdrawiam serdecznie!
p.s. Następnym razem postaram się przygotować kurs robienia koralików szydełkowych, na prośbę Magdaleny.