Moje lniane motylki to kompletna pestka w porównaniu ze zdjęciem powyżej, ale nie każdy ma taki talent, pocieszam się, że mam inne talenty, a w malowaniu to najlepiej wychodzą mi ściany i rury:) A i nauczyłam się jeszcze (w ramach świeżo ukończonego remontu mieszkania) szpachlować dziury w ścianach, więc mam już pewne "artystyczne"doświadczenia.
Kupiłam dwa piękne swetry z second-hand, oczywiście do sprucia, bo wełna cudna. Czy ktoś wie, jak włóczkę wełnianą przerobić na wełnę do filcowania? Jakoś ją rozczesać? Muszę poszukać jakichś instrukcji, chcę zrobić filcowane korale lub naszyjnik, bo wypatrzyłam piękne rzeczy na Jarmarku Jakubowym i mam ochotę trochę pofilcować, mimo, że nie lubię zapachu mokrej wełny, taki owieczkowy zapaszek:)
Trzy czwarte mojej rodziny szaleje teraz na Woodstocku, a ja mam nieograniczony dostęp do komputera, więc nadrabiam zaległości blogowe i mailowe. Udało mi się nawet online zobaczyć córkę pod sceną, pomachała mi do kamery, a do telefonu wykrzyczała, że jest super szczęśliwa. Ja w jej wieku, zamiast do Jarocina, jechałam na obóz harcerski w Bieszczady i też byłam super szczęśliwa. Pamiętam to szczęście, te emocje, wrażenia, zapachy i smaki do dziś. I choć nie było wielu rzeczy, w drugiej połowie lat 80-tych, był problem, by kupić plecak, dobre buty, coś do jedzenia na wędrówkę, to wspominam tamte wyprawy z rozrzewnieniem i rozmarzeniem. Pamiętam smak bieszczadzkiego chleba z pasztetówką, czy dżemem, wędrówki po połoninach, świetliki na nocnej warcie, przyjaźń, płonące ognisko i śpiewane piosenki. Po powrocie do domu płakałam z żalu, że się skończyło i z niecierpliwością czekałam na kolejny rajd, czy zlot harcerski. Dziś znów się spotykamy, starzy harcerze, jest przyjaźń, ognisko i piosenki. Jest wspaniale!!! Pozdrawiam ciepło, z całego serca!