Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 października 2017

Sezon dyniowy

Jesień w pełni, sezon dyniowy, wietrzny, mglisty i liśćmi szeleszczący. Po zmianie czasu wieczór zapada tak szybko, że najlepiej owinąć się w koc, zaparzyć kawę i czytać książki. Robótki też się wspaniale spisują w walce z wszechogarniającą jesienną chandrą. Najlepiej coś drobnego, na jeden wieczór, by efekt był natychmiastowy i cieszył oczy. Włóczkowe dynie nadają się znakomicie. Prostokąt na drutach, ok.10/20 cm, zszywamy, wypychamy watą, okręcamy nitką, by podzielić dynię na 6 lub 8 części. Potem dorabiamy szydełkowe sprężynki, listek i kawałek łodygi. Moje dynie są w wersjach trójkolorowych, ale możliwości jest bardzo wiele.

dynia biblioteki dynia Folkowej dynia Luki dynia mojaOgonek dyniowy może być cienki, ale fajny jest taki krótki grubasek, tylko troszkę trzeba podłubać szydełkiem. W necie znalazłam tysiące pomysłów na takie dynie. Na jesienne i zimowe dni konieczne do przetrwania jest wielkie swetrzysko, by się w nie wtulić, utulić i zawinąć. Trzeci raz przerobiłam więc melanżowo-szary kilogram włóczki i tym razem wyszedł kardigan, bez zapięcia, z kieszeniami i szerokimi rękawami.


kimono LukiJest długi do połowy uda i bardzo ciepły, będzie teraz ogrzewał moją sister w jej lodowatym biurze nad jeziorem. Naprawdę uwielbiam takie przepastne dzianiny, zachwycają mnie gigantyczne sploty pledów z wełny czesankowej, plastyczne warkocze, głębokie golfy i kominy. Na grubych drutach robi się tak szybko i przyjemnie. Zawsze, gdy zrobię coś nowego, słyszę pytanie, kiedy masz na to czas? W tym zabieganym świecie, gdy tyle obowiązków i spraw wszelakich? Odpowiadam, że czas jest, zawsze się znajdzie, gdy się czegoś bardzo chce i gdy sprawia to przyjemność, koi nerwy, wycisza. Bardzo często dziergam oglądając filmy, dwa w jednym, szkoda, że nie można czytać dziergając. Niestety, oczy szybciej się męczą, trzeba uważać, wyłączyć telewizor po prostu. "...jesienią smutne piszę wiersze, smutne piosenki śpiewam ci...", bo tylko takie przychodzą do głowy i przechodzą przez gardło. Jest w nich jednak metafizyczna, magiczna moc, pomagają przejść przez ciemną stronę roku, pomagają zrozumieć wiele spraw. Te mądre piosenki są jak dobrzy przyjaciele, tak wiele nam dają, nie oczekując nic w zamian. Byłam na wzruszającym koncercie jubileuszowym grupy Pod Budą w Filharmonii Szczecińskiej. Wybrzmiały stare piosenki, czas się zatrzymał i cofnął, tak znajomo brzmi głos Andrzeja Sikorowskiego i Anny Treter, tak bezpiecznie można się poczuć w ich piosenkach. Na listopadowe szarugi, na grudniowe zmierzchy takich pięknych piosenek wszystkim życzę.


"Pogawędzimy sobie nieco
kart zapytamy co nas czeka
Starzy znajomi skądś przylecą
może się uda nie narzekać..."

Nad morzem

Miesiąc temu byłam nad morzem. Szary Bałtyk, piękny, spokojny, bez tłumów na plaży. Ludzie spacerują jakby z namysłem, z uważnością...