Dziś smutno, szaro i deszczowo, dzień wspomnień i zatrzymania się na chwilę nad życiem. Requiem Mozarta z przepiękną częścią Lacrimosa to najwłaściwszy utwór na taki dzień. Tak niedawno byli z nami i pośród nas, a dziś już ich nie ma, zostali w naszej pamięci, w naszych sercach...Wczoraj skończyłam czytać absolutnie genialną sagę rodzinną Oriany Fallaci "Kapelusz cały w czereśniach". Mimo 800 stron czyta się z zachwytem i podziwem dla wykonanej przez pisarkę pracy-odtworzenia losów swojej rodziny. To książka na jesienne i zaduszkowe wieczory-pełna życia i śmierci.
Dawno nie pokazywałam żadnych robótek, bo problem z aparatem:( A zrobiłam piękne poncho-otulacz w barwach "sól i pieprz", zaczęłam grubachny komin, "przekombinowałam" sznurek kawałków koralowca na dość ciekawy naszyjnik z szyfonową wstążką, zaczęłam "przekombinowywać" kolejny sznur bursztynów, który porwany dawno temu czekał na zmiłowanie, a jeszcze szydełkowe korale, które obiecałam pokazać!
Dużo robótek mnie czeka, włóczki wypełniają koszyki i szafki, a jak się dzierga to od razu robi się cieplej w wiecznie zmarznięte dłonie i w sercu też wtedy cieplej:)
Ostatnie dwa miesiące przyniosły mi wiele miłych przeżyć: na dwudziestą rocznicę dostałam dwadzieścia czerwonych róż, zaczęliśmy budować dom, po dwóch latach spotkałam się z ukochaną przyjaciółką, zdałam za pierwszym razem prawko(hura!!!!), byłam na wspaniałym polsko-amerykańskim weselu i na biwaku nad Drawą, Wyborcza opublikowała mój króciutki tekst nt. "Włoskich szpilek"M. Tulli, jest szansa na następną małą publikację, wygrałam książkę w konkursie na stronie Lubimy Czytać, byłam na wspaniałych 3-dniowych warsztatach "Turystyka na obszarach Natura 2000" - w okolicach nadmorskich w ostatni ciepły październikowy weekend. To bardzo dużo-za wszystko dziękuję z całego serca! A na robótki było niewiele czasu, ale teraz listopad, czas przesunięty, dłuuuugie wieczory i ja w fotelu z szydełkiem i drutami:)
Pozdrawiam cieplutko z malinową herbatką:)