Kolejny aniołek Jacka Radwana zagościł w moim domu, ale tylko na krótko, bo idzie w dobre ręce, do Adasia-nieprzeciętnego księdza, wspaniałego człowieka i prawdziwego przyjaciela- w 10 rocznicę święceń kapłańskich.
Oczywiście w tle ukochane piwonie z mojej działki, to są kwiaty o wyjątkowym uroku i zapachu, zawsze czekam z niecierpliwością na ich zakwit.
A w robótkach-już prawie kończę doniczkową firankę. Bardzo szybko i miło się ją robiło, myślałam, że będzie długo i mozolnie. Efekt końcowy powinnien być naprawdę świetny.
W planach kolejna firanka dla koleżanki, tym razem motyw kawowy. Zaczęłam też robić sobie letnią tunikę lub bolerko, właściwie to nie wiem co mi z tego wyjdzie, bo mam tylko dwa motki. marzy mi się połączenie szydełkowej góry z lnianym dołem, w czekoladowym kolorze. Już niedługo wakacje, czasu będzie zdecydowanie więcej na szydełkowanie i czytanie sterty książek, które na mnie czekają. A jutro w szkole mam bojowe zadanie-Szkolny Festiwal Nauki- będzie tylko dotyczyć genetyki, prezentacje, doświadczenia i pokazy, m.in. izolacja DNA z cebuli, groszku i policzka jakiegoś ucznia:) A za oknem znowu pada...
Śliczna firanka!!! Również uwielbiam piwonie i czekam z niecierpliwością na wakacje :))) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBaardzo mi się ta firaneczka podoba...i też bym taka chciała zrobić :)pozdrawiam Małgosia
OdpowiedzUsuń